Wieczorem 29 grudnia, jak grom z jasnego nieba, rozeszła się wiadomość, że zarząd PZPN-u zdecydował się rozwiązać kontrakt z trenerem reprezentacji Polski Paulo Sousą. I to przed marcowym play-off o awans na Mistrzostwa Świata w Katarze!
Zacznijmy więc od szybkiej chronologii wydarzeń.
W zeszłym tygodn zaczęły się aktywnie krążyć doniesienia, że obecny mentor „Kadry” Sousa zamierza jak najszybciej opuścić swoje stanowisko, aby pracować w brazylijskim „Flamengo”. Nie podano dokładnych powodów odejścia, ale pojawiały się takie argumenty, jak „o wiele grubszy kontrakt” i „chęć powrotu do pracy w klubie piłkarskim”.
Oczywiście ta wiadomość wywołała efekt bomby TNT w polskim środowisku medialnym. Wiele mediów i fanów zaczęło domagać się dymisji Portugalczyka, bombardując go tonami negatywnych wiadomości na portalach społecznościowych.
Słynny polski dziennikarz Tomasz Ćwiąkała poszedł jeszcze dalej. Na swoim kanale YouTube opublikował film „Paulo Sousa Hipokrytą”.
Co więcej, drugie wideo dziennikarza o Sousie w języku portugalskim stało się prawdziwym hitem sieci, którego sukcesu nawet sam Ćwiąkała się za bardzo nie spodziewał. W niesamowicie krótkim czasie ten film rozprzestrzenił się w Portugalii oraz Brazylii, dualistycznie dzieląc opinię miejscowych ekspertów i fanów. Planowany atak na trenera zakończył się powodzeniem, poważnie szkodząc jego reputacji.
Ale kto ma rację, a kto nie w tej sytuacji? Oczywiście Souza zachowywał się bardzo niegrzecznie i krótkowzrocznie. Fani i media nie tolerują takiego stosunku do siebie w żadnym normalnym kraju. Co więcej, takich sytuacji w karierze trenerskiej Souzy było już wystarczająco dużo.
Na przykład w połowie sezonu 2012/13 Portugalczyk opuścil węgierski „Videoton” rzekomo z powodu „okoliczności rodzinnych”, w rzeczywistości negocjując z nowojorskim oddziałem Red Bulla. Negocjacje z Amerykanami na koniec utknęły się w martwym punkcie, więc Paulo pozostawał bez pracy przez kilka miesięcy. Później, kierując się do Maccabi z Tel Awiwu i pracując tam przez jeden sezon, Souza poinformował, że jest zadowolony z warunków pracy w Izraelu i w żadnym przypadku nie planuje stąd odejść. Konkluzja: wkrótce pozował fotografom ze szwajcarskiej Bazylei.
W tej sytuacji nie ma sensu dodawać niczego więcej. Jedyne, o co trener powinien się martwić, to wczorajsza wiadomość o zwolnieniu z „Benfiki” Jorgego Jesusa, byłego mentora Flamengo, który wygrał z tym klubem Copa Libertadores, w podobnym finale do tego w Lidze Mistrzów z 1999 roku na Camp Nou. Myślę, że zrozumieliście o co mi chodzi. Otóż podobne zachowienie może okazać się brzemiennym w skutkach dla Sousy.
Teraz sprobuję znaleźć argumenty na korzyść Portugalczyka. Nawet pomimo nieudanego Euro-2020 i „imponujących” statystyk u sterów „biało-czerwonych” (Polsce pod wodzą Sousy udało się pokonać same piłkarskie potęgi – San-Marino, Andorrę oraz Albanię), dużo ludzi na samym początku spoglądało na Paulo z dużym sceptycyzmem.
A po niezbyt udanym Euro Sousa był kompletnie zmieszany z błotem.
Po pewnym czasie wszystko zacichło, ale porażka z Węgrami w ostatniej rundzie kwalifikacji, która kosztowała Polsce ustawienia w meczach barażowych, przy akompaniamencie dziwnego wyboru pierwszego skadu przez Portugalczyka, po raz kolejny rozpaliła tę kuźnie nienawiści.
Zmiana władzy w PZPN-ie również nie dodała agrumentów na korzyść Sousy, ponieważ legendarny piłkarz był wyborem byłego prezesa organizacji Zbigniewa Bońka, który był politycznym przeciwnikiem Cesariego Kulesz.
Podsumowując. Przed baraży podobne destabilizujące dla kadry wiadomości są wyraźnie bezużyteczne. Następcą Paulo Sousy mianują się Czesława Michniewicza, niedawno zwolnionego z „Legii” Warszawa, który kiedyś pracował z polską młodzieżówką do lat 19. Cóż, będzie to ciekawy posunięcie i dobra decyzja, ale mimo wszystko dość dziwna sytuacja z Portugalczykiem, który w trudnych czasach praktycznie nie otrzymywał odpowiedniego wsparcia ze strony mediów i kibiców, również nie pozwala aż tak optymistycznie reagować na przyszłe zmiany w kadrze narodowej.
Ja osobiście nie zawsze uważałem psychologiczną presję trenera za uzasadnioną i naprawdę życzyłem mu powodzenia na nowym miejscu, ponieważ po pozbawionej twarzy pragmatycznej piłce pod wodzą Jerzego Brzęczka gra drużyny naprawdę zmieniała się na lepszą. I dlatego jest mi troche przykro, że ta przygoda kończy się w tak brzydki i smutny sposób.
Paulo Sousa jest m.in. zobowiązany do wypłaty PZPN odszkodowania pieniężnego z tytułu rozwiązania umowy. Według niektórych doniesień medialnych jest to kwota około 320 tys. euro.
Foto: MoviesOnline